sobota, 18 kwietnia 2015

Pasienie a Agility - zdjęcia i trochę o zawodach

                                                                                                                              
 Zawody Treningowe Pasterskie i  (czy raczej vs) Zerówkowe Zawody Treningowe        

(Zdjęcie by Natalia Śliwińska)

   Mój aktywny kwiecień rozpoczęłam z impetem wpadając (nie) jak burza na dwa psie i zarazem sportowe event'y. Pierwszym z nich 11 kwietnia były Zerówkowe Zawody Treningowe odbywające się w Warszawie i organizowane przez tutejszy klub (jeden z wielu) agility - FORT. Pogoda dopisywała, choć chwilami na niebie pojawiały się chmury. Organizacja była na bardzo dużym poziomie, więc prawie nie można było odróżnić zawodów od oficjalnych. Różnice jednak, na pozór małe i niewidoczne były w gruncie rzeczy proste - każdy tor (Jumping 1, Jumping 2 i Agility, wszystko w klasie zero jak sugeruje nazwa zawodów) biegaliśmy dwa razy, z czego  pierwszy przebieg liczony był do kwalifikacji (czas, błędy), a drugi miał formę "treningu". Można więc było nie tylko pokazać na co nas stać, ale także poćwiczyć jak na normalnych zajęciach - strefy, outy i inne drobiazgi. Ponieważ było bardzo gorąco, a jak wiadomo czarne futro bardzo lubi pochłaniać łapczywie ciepło promieni słonecznych, móżdżek Kazana poleciał w siną dal i tylko podczas przebiegów wysilał się by wrócić na moment do rzeczywistości. A jak nam poszło? Pierwszy tor (liczony do kwalifikacji)był ok, choć zawrotna szybkość to przeciwieństwo tego, jak mogę określić nasz speed. Za drugim biegiem (z takim samym torem) Kazan postanowił pod-sikać tunel i to od środka. Był to pierwszy i jedyny taki wypadek na tych zawodach, z czego jestem bardzo dumna (i jednocześnie zła, bo na treningach nigdy TEGO nie robi). Dwa kolejne przebiegi (Jumping 2) poszły gładko, płynnie i szybko. Zagadką dla mnie było i jest, że pies wymiziany i wytarmosiony przed startem lepiej biegał... Musimy to sprawdzić na treningach.

Biedny pies, pracuje w weekend'y :(
   Wszystkie biegi (poza feralnym treningowym Jumpingiem1) pobiegliśmy na czysto, ale do czasu. Życie nie jest różowe, więc ominęliśmy jedną przeszkodę w Agility, ale w biegu treningowym mieliśmy znowu wszystko na czysto... Taki pech. Podsumowując udane zawody. Nawet dostaliśmy drugie miejsce w Jumpingu 2, a za nie między innymi piszczącego steka.

Kiara

   Drugie wyjście miałam do owczarni Natolin, tym razem bez psa. Odbywały się tam zawody pasienia, a przy okazji spotkałam się z kilkoma ozikami. Mówiąc szczerze pasienie, owszem, wywarło na mnie wrażenie, ale nie takie, jakiego się spodziewałam. Do tego czasem trzeba mieć silną rękę, a także odpornego fizycznie i psychicznie psa o dobrych popędach. Pies nie może być zbyt twardym metalem. Co to twardy pies? To inaczej pies dobrze znoszący presje wywieraną przez przewodnika (nagany, ostry ton).  Taki pies, bez wyuczonych komend i posłuszeństwa to pies który ma wszystko w dupie, korekta głosowa mało często skutkuje, a on szaleje za owcami w słodkim bezładzie (często dotyczy się to też agility, np. przy mega najaranych borderach). Pies o dobrych popędach, ale słaby psychicznie (miękki) może powodować problemy. Przykładowo: owczarek podgryza, szczeka i fiksuje się na owce hulając po polu pełen instynktu pasterskiego, a nie działa na niego zwykła komenda "waruj" (w wypadku pasterskiego wyrażenia "lie down"). Co robimy? Używamy korekty głosowej, aby dotarło do psa. A pies albo zrozumie "ok, koniec zabawy", albo nas oleje, albo... zgasi się i nie będzie chciał pracować. To są przykłady ekstremalne, a ja nie jestem ekspertem, więc proszę mnie nie linczować za ew. błędy i nie traktować tego, co piszę jako jedyną prawdę. Na zawodach były psy początkujące różnych ras i linii (corgi, aussie, bc...), można było więc zaobserwować ich naturalne skłonności, różne style pracy i reakcję owiec. To było ciekawe doświadczenie, ale wolę agility :D . Mimo wszystko polecam Wam udać się na takie zawody lub seminarium, bo pasienie może bardzo wkręcić odpowiednich ludzi! Pogoda była koszmarna, było zimno (chmury, zero słońca)i wiał wiatr, a brakowało tylko deszczu. Na koniec ogrzałam się w budynku z resztą uczestników zgromadzenia. Poczęstowano nas ciastem, herbatą i miłą pogadanką sędziego na temat regulaminu zawodów pasienia według ISDS.



A oto cytata z wypowiedzi jednej z zawodniczek:

"Myślę iż taki pierwotny instynkt psa pasterskiego to coś co jest w genach.Nie można nauczyć psa pasienia.To musi być w psie,tzn można wyuczyć zwierzaka komend,ale będzie to wyglądało sztucznie i nudno.Najpiękniejsze jest to kiedy trenujesz z psem i nagle widzisz w oczach zrozumienie tego czego od niego oczekujesz.Kiedy obserwujesz jak pies myśli i podejmuje decyzje.Dobry pies to taki co nie wykona polecenia,np "zostań/waruj" jeśli stado ruszy.Taki który mimo presji ze strony owiec i przewodnika dalej pracuje.My na pasieniu nakładamy presję,wymagamy od psa ponieważ stado musi być bezpieczne.Ja to tak rozumiem."

   O moich przemyśleniach na temat owczarków australijskich, a raczej ich linii będzie oddzielny post, ale zdjęcia niektórych z psów (mojego autorstwa), na podstawie których oprę swoje domysły, wstawię już teraz, gdyż pojechałam na oba wydarzenia głównie z  ich powodu.  

(od lewej: Jamiro, Suri)

Caspy
Flame

           



Gina

Kaiden

Pozdrawiam, Gosia.

PS Tyle jest pięknych ozików, wszystkie inne... i jednocześnie podobne. Ta rasa jest bardzo szeroka, są psy mocne i lekkie, ofutrzone i prawie łyse... Chyba za to je kocham.

                                                                                                                                         

11 komentarzy:

  1. Fajnie, psiaki szczęśliwe ;) Śliczne zdjęci! Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek gratuluję sukcesu w jumpingu. :)
    Co do zawodów pasterskich, o których wspominasz to sama początkowo zamierzałam się na nie wybrać, ale życie zweryfikowało moje plany. Nie ukrywam, że z chęcią wzięłabym udział w takim wydarzaniu z czystej ciekawości, żeby móc popatrzeć na psy oraz owce i samodzielnie ocenić sytuację - głównie dlatego, że pasienie budzi we mnie pewne opory moralne (owiec mi szkoda, no...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, bo było dużo czasu do rozmów :) . Szczerze, to niektóre psy były mniej ogarnięte niż te owce. One znają się na rzeczy - grzecznie chodzą za pasterzem, nie panikują ani nie boją się psów. Mają silny instynkt stadny, a w grupie czują się w miarę pewnie. Psy nie ganiają ich jak zwierzynę, ani one nie uciekają, dają się zaganiać. Widać, że pogodziły się z losem, więc nic im się nie dzieje. Może co innego jest z młodymi owcami, które mogą być bardziej narwane. To moje spostrzeżenia.

      Usuń
    2. Zdaje się, że w lipcu znowu mają być jakieś zawody z pasienia w okolicy Warszawy (dobrze mówię?), może wtedy się uda.

      Usuń
  3. Rzeczywiście, oziki to cudowne i wyjątkowe psy, zdecydowanie wyróżniające się ze "sportowej gromady" owczarków.
    Kaiden... Jak dla mnie ideał! *.* Nie mogę się na nią napatrzeć <3
    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję, mam nadzieję że kiedyś spotkam Was na agilitkach :).
    Bardzo chciałabym zobaczyć pracę z owcami, może kiedyś uda mi się wybrać :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję! :) Życzę następnych sukcesów. Psiaki są prześliczne.

    http://cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdego Waszego komentarza. Jest dla mnie inspiracją i pociechą. Dziękuję Ci, internauto!