sobota, 24 października 2015

Powrót od świata żywych

   Witajcie po przerwie na reklamy! Zacznę od czegoś pozytywnego - mianowicie od dłuższego czasu blog ma nowy wygląd. Przyznam się, że jak poprzedni nie był moim wymarzonym (nie dogadałam się dobrze z autorem), tak i ten pozostawia wiele do życzenia (w końcu sama go robiłam, a jak wiadomo nie ogarniam jeszcze grafiki komputerowej), ale jak na razie jest "zadowalająco".

Kazan w obiektywie Gaabis Photography
   Od dłuższego czasu mam większe i mniejsze problemy, więc naprawdę przepraszam za tak ogromną przerwę w postach, jaką Wam zafundowałam. No i za interpunkcje, ale taki już mój urok. Pisałam, że w 2016 dołączy do nas nowy członek rodziny, jednak znów muszę postawić znak zapytania przed tą datą. Wiecie jak wyprowadzić z równowagi potrafi człowieka niekompetentny hodowca? Może kiedyś Wam napiszę o moich perypetiach, ale na razie nie mam zamiaru się nad sobą użalać.


   A jeśli mowa już o nowych członkach rodziny to od sierpnia jest z nami papi - siostrzenica Kazana, o imieniu Fiona (w domu i tak wszyscy wołają piupia). W założeniu miała być psem do dogoterapii po świetnych, pracujących z ludźmi rodzicach. Naprawdę jest charakternym, zadziornym, żartym kłębkiem energii. Z całych sił próbuje udowodnić światu, że jej mama miała romans z maliną, nie nadaje się na wystawy i będzie rządzić całym globem z małą pomocą Kazana. Mimo wszystko jednak kocha ludzi (a szczególnie dzieci) i myślę, że po odpowiednim szkoleniu uda się jej dopełnić swego przeznaczenia. Trenuje ją moja mama, członkini Stowarzyszenia Zwierzęta Ludziom. Co jest w niej nie tak? Stojące uszy, mała ilość krótkiej sierści, brak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego... Poza tym jest wzorowym owczarkiem australijskim i mimo wad cała rodzina ją kocha (oprócz kota) i wybacza najgorsze zbrodnie. W czasie w którym nasze dwa dorosłe samce jedzą musimy ją zamykać w klatce - inaczej zjadłaby ich porcję, bez najmniejszego pisku sprzeciwu.


   Kazan coraz lepiej radzi sobie w dogoterapii - zdobył szelki uprawniające do uczestniczenia w zajęciach dogoterapeutycznych. Co prawda jeszcze pod kontrolą instruktorską, jako pies uczący się, ale robi ciągłe postępy. Był w Klinice Budzika dla dzieci w śpiączce, Centrum Zdrowia Dziecka na Oddziale Onkologii w Warszawie, kilka razy również u dzieci autystycznych i ludzi z Alzheimer'em. Jestem z niego, jak również z mojej mamy bardzo dumna. Oby tak dalej! 

   W związku z wracaniem do życia zapisałam nas na  AGI-OBI-TRICKS w Annówce. Szukam również nowego klubu (pomożecie? Warszaw i okolice) , już oficjalnie postanowiłam spróbować w innym miejscu, z innymi ludźmi, inną atmosferą. Jeśli nowe miejsce okaże się niewypałem wrócimy do starego dobrego Cavano. Na razie ćwiczymy na dysku sensorycznym i powoli brniemy do przodu, aby odzyskać straconą kondycję i zrzucić parę kilogramów. Mam już plan na kilka następnych postów - będzie dużo pisania, to mogę Wam obiecać.

Niespodzianka na koniec postu:

Nowy rysunek - Jessie w wersji Halloween'owej


Pozdrawiamy, G&K. 

PS kontakt do Stowarzyszenia Zwierzęta Ludziom (klik!). Organizują niedługo spotkanie dla nowych wolontariuszy - może warto spróbować? To na pewno nie moja bajka, ale podziwiam ludzi zaangażowanych w dogoterapię! Kociarze również mile widziani - felinoterapia rozwija się w Stowarzyszeniu.